Tajemnica domu Helclów, Maryla Szymiczkowa
Miała być wielka literacka zagadka, ale co to za zaskoczenie, jeżeli na tylnej okładce widnieją zdjęcia prawdziwych autorów: Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego. Sama fabuła też nie porywa.
Zastanówmy się przez chwilę, o czym może być kryminał, w którym maczał palce pierwszy ze wspomnianych panów. Będzie trochę historii, tej wielkiej z podręczników (otwarcie teatru, pogrzeb Matejki) i tej mniejszej, codziennej. Parę smaczków z życia mieszkańców Krakowa tamtych czasów, anegdotki, ciekawostki, bez wątpienia odszperanych podczas porządnej kwerendy. Tło historyczne będzie zresztą odmalowane dość wiernie. Nie można być też zaskoczonym, że pierwsze skrzypce grać będzie kobieta. Trochę wścibska, marudna i czepialska, ale jednak żywiołowa i ambitna. Jeżeli kryminał to zbrodnia. Może z zemsty? Albo miłości? Obowiązkowo z końcową sceną, gdzie w obecności wszystkich zamieszanych zostaje ujawniony morderca bądź morderczyni. Żadnego z tych elementów nie zabrakło.
"Tajemnicę" czytało mi się mimo wszystko miło. I szybko. Chociaż zastanawiam się czy to nie dzięki wrodzonej ciekawości, która nie pozwoliłaby mi odłożyć nawet najgorszego kryminału: "bo przecież muszę wiedzieć, jak to się kończy".
Dopisane w lutym: Zapomniałam! Zapomniałam o obrazie, a przecież przy czytaniu "Tajemnicy..." miałam go cały czas w głowie.
Dopisane w lutym: Zapomniałam! Zapomniałam o obrazie, a przecież przy czytaniu "Tajemnicy..." miałam go cały czas w głowie.
"Portret żony artysty Teodory z Giebułtowskich", Jan Matejko.
Źródło: http://cyfrowe.mnw.art.pl/ |